Witamy w Bydgoszczy. Mieście, które nie ma swojego Wspólnego Biletu uwzględniającego kolej, a księgarnie i sklepy zamykane są o 14 w sobotę. Serio.
Pociąg dobija do portu Bydgoszcz Główna trochę za wcześnie jak dla mnie, gdyż nie zdążyłam dokończyć książki. Jest zima, 16 stycznia 2016 roku, na ulicach leżą zaspy topniejącego śniegu, pochmurne niebo barwi świat na szaro. Na mojego przewodnika natykam się dopiero na dworcu, tak to już jest, gdy mieszka się za blisko i nie dysponuje informacjami o numerze peronu, na jakim stanąć ma pociąg.
A dworzec to dość interesujący, jego fizjonomia po remoncie nie tylko przypomina gigantyczne żelazko, projektantom przyświecał bowiem pomysł, aby widoczna była też stara zabudowa przybytku, ale posiada też odpowiednik Londyńskiego peronu 9 i 3/4. Wycieczkując się do Torunia idziesz na peron 4a bądź 4b, kroczysz czwórką, po czym skręcasz na odpowiednią krawędź. Aby trafnie zobrazować, autor powiedzenia "jeśli szyny są długie to i stacja musi być zajebista" musiał być zapewne mieszkańcem Bydgoszczy. Przyjeżdżając z Torunia wysiadasz gdzieś pomiędzy, elegancko ujmując, kończynami dolnymi, ruszając zaś do Warszawy przemieszczasz się w kierunku kości biodrowej.
Tramwaj na Fordon. Otwarcie nowo wybudowanej linii, ponoć najdłuższej w Polsce, przejazd darmowy, więc tłok większy niż w porannym szczycie w metrze w Warszawach. Wojciech podzieliwszy się ze mną swoimi aktualnymi losami zatrzymuje głowę, przez oczy przebiega odblask jakiejś nowej myśli, po czym patrzy na mnie i mówi:
- Alicja, dawaj, dawno się niczego nie uczyłem, stęskniłem się za filozofią, dawaj jakieś nowe pojęcia.
Odwracam zawstydzona wzrok, nie czując się zbyt kompetentna w tej dziedzinie. Ale próbuję.
- Ostatnio na jedne ćwiczenia mieliśmy przeczytać tą nową książkę Ledera, "Prześnioną rewolucję", ogólnie dotarłam tylko do połowy i zmęczyłam się tematem Żydów. Ale zaintrygowało mnie jedno pojęcie transpasywności, którego używał. Chociaż raczej interpasywności, pochodzi od Lacana, to taki psychoanalityk, a ci są raczej dziwni. Chodzi w nim o to, że ktoś może przeżywać coś za Ciebie.
- To w końcu jak? Transpasywność czy to drugie?
- Leder, nie wiedzieć czemu pisał o transpasywności. Powoływał się na "Przekleństwo fantazji" Žižka, taki słoweński marksista, ale jak próbowałam to wypożyczyć z biblioteki to okazało się, że ktoś tak bardzo pokochał tego Žižka, że przetrzymuje go gdzieś już ponad 1,5 roku i więcej egzemplarzy nie ma. Z pomocą mojego nauczyciela udało mi się dojść, że oryginalnie u Lacana występuje interpasywność, więc przy tym zostańmy.
- Aha. To wytłumaczysz jeszcze raz, o co chodziło?
Powtórka z rozrywki.
- Ale jak można przezywać coś za kogoś?
- Podam Ci przykład z książki Žižka o Lacanie* z modlitewnym młynkiem. Zapisujesz na karteczce modlitwę i kręcisz młynkiem, a wtedy ten modli się za Ciebie. Ty w tym czasie jesteś zwolniony z czynności, możesz robić coś innego.
- Ale jak młynek może się modlić za Ciebie?
- Normalnie, wiatr nawet powieje i kręci, a modlitwa się sama wtedy odmawia.
![]() |
| Gotyk zachwyca swą dostojnością. |
- Ok, to inny przykład: z płaczkami. Gdzieś tam w Arabii czy gdzie indziej wynajmuje się płaczki, które przychodzą na pogrzeb i płaczą za Ciebie, a Ty w tym czasie omawiasz kwestie spadkowe ze swoim niekoniecznie pogrążonym w żałobie wujem.
- Ale jak można odczuwać za kogoś? Można co najwyżej współczuć, ale nie da się przerzucić na kogoś swojego odczuwania. Ktoś odczuwa lub nie. Te płaczki nie płaczą dlatego, że ta sytuacja je dotknęła, tylko się zmuszają albo co najwyżej są empatyczne względem żałobników. Chociaż jeśli ci nie odczuwają, to one mogą co najwyżej wiedzieć, co zwykle czuje się w takiej sytuacji, wyobrazić to sobie i odczuwać tak jak ci żałobnicy.
- No to inny przykład: śmiech z puszki. To takie "hahahaha" w sitcomach, które mówi Ci, kiedy masz się śmiać, co miało być wedle zamysłu śmieszne. Po obejrzeniu takiego serialu czujesz się zrelaksowany i wypoczęty, jakbyś serio się śmiał, chociaż śmiał się za Ciebie inny podmiot, ten tzw. "śmiech z puszki", odtwarzany z kasety dźwięk.
Dwa metry szczupłego bruneta zatrzęsło się nade mną ze śmiechu.
- Alicja. Ty nie mieszkasz w bloku, ale wyobraź sobie, że w bloku ściany są cienkie i słyszysz generalnie większość tego, co porabiają twoi sąsiedzi. Masz sąsiadkę. Słyszysz za ścianą płacz dziecka i wyobrażasz sobie, że dziecko jest głodne, albo zrobiło sobie krzywdę w palec i go on boli. Jeśli jesteś empatyczna, robi Ci się przykro, rozumiesz, co może odczuwać dziecko. A powiedzmy, że okazuje się, że to nie płakał syn sąsiadki tylko jakieś dziecko na filmie w telewizorze. A ty o tym nie wiesz, i wciąż jest Ci smutno. No i co? To empatia. Odczuwasz coś za dziecko w telewizji, które przecież nie cierpiało też autentycznie. Wczuwasz się w to, jak ktoś mógłby się czuć. To nawet nie współczucie, bo nie współodczuwasz. Czucie jest autentyczne, to nie jest coś, co możesz sobie przenosić z miejsca w miejsce jak widokówkę z wakacji.
Pamięci Platona nie mam, ale tak mniej więcej Wojtek obalał interpasywność Lacanowską w tramwaju numer 5 pełnym ludzi zmierzającym do Fordonu dnia 16 stycznia 2016 roku. Jednocześnie, podważając dalsze Žižkowe przykłady mogłabym obalić tezę p. Ledera, iż my wszyscy, wyrażający jakąkolwiek niechęć do Żydów, jesteśmy współwinni ich śmierci w obozach koncentracyjnych.
(Jeśli się nie zgadzasz, to pogadajmy. ;) )
Bydgoszcz to bardzo inspirujące miasto. Pragnę zwrócić uwagę na postać balansującą na linie w prawym górnym rogu. Biorąc pod uwagę inwencję twórczą naszych rodaków zadziwia mnie, iż ekspozycja wisi wciąż w stanie nienaruszonym. Zapewne ten pomnik był inspiracją dla człowieka, który postanowił powiesić Vansy na sznurówkach na linii wysokiego napięcia nad ulicą Piłsudskiego a wcześniej nad Żelazną w Wołominie. Również i ta "instalacja" znajduje się tam do dziś.
![]() | ||
| Opera Nova w Bydgoszczy. Do twarzy jej ze mną. |
Docieramy do najbardziej przesyconego magią miejsca w Bydgoszczy. Oto tajemnicze, wąskie wejście na Wyspę Młyńską. Będąc spragnionym kultury i piękna, wystarczy odważyć się przekroczyć ten wąski zaułek uważając, by nie dostać w twarz drzwiami do herbaciarni, czy tam innej pizzerii.
![]() |
| Jak widać, horyzont rysuje nam obietnicę przeniesienia się 300 lat wstecz. |
Panie i panowie, a oto najurokliwszy mostek jaki widziałam w życiu. Mijając pozawieszane kłódki przesądnych mieszkańców dobijamy na małą wysepkę, na której mieści się dosłownie kilka budynków. Jakieś muzea. Dzień zbyt krótki, by oglądać monety, a poza tym jest sezon nie-turystyczny. Doskonale widać to po nieposypanych chodnikach na wyspie. "Szklanka" to rewelacyjne określenie, oddające dodatkowo wypukłość powierzchni Młyńskiej.
Zabrakłoby czegoś ważnego, gdybym nie przedstawiła lokalnej legendy. Kobieta z walizką wędrująca po Bydgoszczy ma nawet swoją stronę na Facebooku. Elegancka, starsza pani jest widywana codziennie od lat przemieszczająca się gdzieś ze swoją walizką po ulicach. Co wozi ze sobą? Dlaczego wciąż wędruje? Chce ożywić sobą motyw homo viator? Może już za życia udaje zjawę snującą się ulicami ukochanego miasta?
- Nie rób jej zdjęcia.
- Dlaczego?
- Bo to już nudne, jak wszyscy ciągle robią jej zdjęcia.
![]() |
| Mamo, kup mi pod choinkę |
Nie wiem, czy to zasługa mojego przewodnika czy samego miejsca, ale miasto zdaje się być pełne kultury, albo przynajmniej ta bardziej rzuca się ona w oczy niż w Warszawie. Nie trzeba odchodzić daleko od filharmonii, by usłyszeć coś jeszcze. Jedną czy dwie ulice dalej znajduje się akademik studentów Akademii Muzycznej, którzy skrzypią i wprawiają w rezonans trąbki praktycznie całą dobę. Ponadto w parku Kochanowskiego latem uruchomiona jest piękna ponoć fontanna, która wydaje z siebie o ustalonych porach serię dzieł muzyki klasycznej.
Pozwalam się zaprowadzić pod jeszcze dwa pomniki i starą szkołę towarzysza. Choć bardzo nie chcę jeszcze wracać, jestem oczarowana klimatem miasta i prawie nie odczuwam potwornego zimna, które powinno było mi uświadomić, jak bardzo wieje, to podążamy już na dworzec. Czasu w sam raz, by odwiedzić jakąś księgarnię i napić się kawy.

Jedyny otwarty jeszcze punkt pozbawiony był działu z filozofią. Skończyło się więc na kolorowaniu kolorowanek z infobota na dworcu i wysyłaniu internetowych pocztówek do znajomych i prowadzących ćwiczenia. (Pozdrawiam najlepszą na świecie wykładowczynię epistemologii z UW! :) )
Pociąg. Pożegnanie. Świadomość ciszy, która teraz nastąpi i odprężającej drogi do domu, która mogłaby
być przecież jeszcze trochę dłuższa.
Suniesz przez ciemność z Žižkiem lub innym takim, co się uzewnętrznił na papierze sklejonym w charakterystyczny dla książki sposób, na kolanach, wpatrując się w czarność jawiącą się jako prawie-niebyt za oknem. Nic tak nie pobudza prądu rzeki, którą płyną myśli. Jesteś w trasie, podążasz gdzieś. Jedziesz dopiero albo wracasz. Niedługo kolejny punkt zostanie wymazany z mapy "obce". Kolejna przestrzeń, która została oswojona.
Alij.
PS Wpis dedykuję Oli, której obiecałam opisywać swoje tripy, by miała co czytać w robocie :D
* Slavoj Žižek, "Lacan. Przewodnik krytyki politycznej", Warszawa 2010
Boże, co ta szkoła ze mną zrobiła.










Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Społeczne konwencje nakazują kulturę, poszanowanie ortografii a nawet wychodzenie w kaloszach na pole ;)